Jesteśmy zaledwie po pierwszym
etapie „Bielskiej Jesieni”, a tu już zaczęło zajeżdżać smrodkiem i to,
dosłownie.
Tak, jak przy okazji zeszłorocznej edycji pojawiły się pytania o kondycję
polskiego malarstwa, tak i w tym roku nie będzie inaczej, ba! może wręcz,
dojdziemy do pewnych wniosków i kolejne pytania typu: „po co nam jesień i to
jeszcze na Śląsku?” doprowadzą do, skądinąd odwlekanej rewolucji
(czytaj: likwidacji podobnych bubli nazywanych KONKURSEM).
Tak czy inaczej nie
zazdroszczę szacownemu gremium. Siedmiuset artystów, trzy tysiące prac… zgroza.
Nic dziwnego że, oglądając dzisiaj rano zakwalifikowane do drugiego etapu
obrazy (?!) uśmiech nie znikał mi spod wąsa.
Jakie malarstwo
Piotrku?! Anka ty już do reszty oszalałaś? Mam nadzieję że, chociaż darmowe
trunki podczas obrad serwowali, bo inaczej obecności Pawła i Kamila na tym
bankiecie nie jestem sobie w stanie wytłumaczyć.
Jak by nie było, poczekajmy do listopada, by móc szarpani spazmem śmiechu
złapać się za miejsce, z którego wydobywamy dźwięk i zarechotać z werdyktu
(tylko słusznego) o wielkiej komisji, przepraszam JURY i tytuł jednej z
zakwalifikowanych prac niech będzie tą, jakże wymowną metaforą: „Pryzma”
Przemka Przepióry, (którego notabene kojarzę niestety tylko z tego, że dziesięć
lat temu był "mało bystrym" studentem edukacji artystycznej na Uniwersytecie
zielonogórskim).
Pryzma, czyli układanie pierwszej
warstwy fermentacyjnej. Zatem szanowne JURY proszę pamiętać że, „polewanie
pryzmy WODĄ jest bardzo istotne ze względu na utrzymanie w pryzmie odpowiedniej
wilgoci. Do obornika należy dodać tyle WODY, aby ukazała się ona u podstawy
pryzmy, ale nie wypływała.” Proszę potraktować to, jako dobrą radę i to,
dosłownie.
"Pryzma" Przemysław Przepióra, zdj.bez wiedzy i uprzejmości artysty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz