wtorek, 21 stycznia 2014

KAPISZONIERIA w GSW w Kołobrzegu

           
Otóż, wróciłem. Miałem nie wracać, ale jestem masochistą.
Nie chcąc wdawać się w szczegóły zdradzę tylko że, z racji mojego wieku wszystko może się zdarzyć i właśnie, kilka miesięcy temu się wydarzyło. Więc aby, nie wdawać się w szczegóły wspomnę że, spędziłem ten czas na rekonwalescencji a, ciszę w sprawie dyskusji o kolorycie aktualnej sztuki miałem, i to z polecenia lekarza, wstrzymaną do odwołania (pozdrawiam Panie Doktorze ).
            Niemniej jednak, jestem i gdyby nie fakt, że założyłem tego bloga, aby perorować o ładnie kojarzącym się dyskursie, to zapewne poświęciłbym najbliższe strony pielęgniarkom doglądającym cewniki.
Rekonwalescencja moja przebiegała w miejscu które chwali się, to na lewo, to na prawo posiadaniem galerii sztuki współczesnej. Podkreślając ogólnopolski, ba! nawet zagraniczny poziom prezentowanych tam wystaw.
Musiałbym być w ciągłej anestezji, gdybym nie zareagował na te doniesienia, więc wybrałem się tam, aj! wybrałem.
            Galeria Sztuki Współczesnej w Kołobrzegu i jej dyrektor Dariusz Kaleta, bo o tych dwóch, nierozerwalnie ze sobą powiązanych zjawiskach tutaj mowa to, ni mniej ni więcej post PRL-owski bubel który, zapomniał że powinien przeminąć, zniknąć, wyparować i pozostawić po sobie (w miarę) dobre wrażenie.
 Pomijam fakt że, oprócz może ośmiu osób, które przychodzą tam z własnej woli, przynajmniej dwie do trzech wycieczek szkolnych dziennie (średnia wieku gimnazjum na półmetku) jest tam przywlekanych z polecenia Pań Dyrektorek rozlicznych gimnazjów. Panie od plastyki, tudzież po edukacji muzycznej w niewybredny sposób strofują, co róż nastolatków przed wejściem: „Tylko grzecznie!, „Zapamiętać choć jeden obraz i jego tytuł!”, „Jasiek jak dotkniesz coś brudnymi łapami, to Cię zabiję!”. Gówniażeria się słucha, a przynajmniej udaje, że tak jest i tym, oto sposobem Panu Kalecie statystycznie wychodzi jakieś tysiąc odwiedzających miesięcznie… Tak, tak wiem że na ostatnim wernisażu był komplet, ale wernisaże od tego są, tym bardziej wernisaże w piątek wieczorem z darmowym alkoholem i pogryzką, a potem siup! Do knajpy obok. Tak czy inaczej ku mojemu zaskoczeniu (a co, nie można być zaskoczonym?) owy przybytek prosperuje i ma się dobrze.
Jedna refleksja- szkodliwość społeczna!
Dlaczego działalność Pana Dyrektora Kalety jest szkodliwa? Ano mianowicie wiadomo już że, przynajmniej przez kolejne dwie, a może i trzy (wersja optymistyczna) dekady Kołobrzeg nie wypluje żadnego zdolnego artysty który, jako przedstawiciel kolejnego pokolenia twórców, będzie w sposób płynny funkcjonował na rynku sztuki. Dlaczego? Dlatego, że Pani Ania, Zosia, Kasia czy Barbara w ramach zajęć szkolnych zawlokła go do tzw. Galerii Sztuki Współczesnej w Kołobrzegu gdzie, Pan Kaleta wmówił mu, że to, co widzi jest sztuką współczesną na światowym poziomie!! Młody delikwent, to sobie sprytnie zakoduje w tej swojej kości, która powinna być wypełniona substancją o nazwie mózg ,a często nie jest i już za kolejne kilka lat, będzie mógł, co najwyżej podziwiać obrazki z żywicy epoksydowej przy molo. Taki poziom.
 Takich odbiorców, swoimi działaniami, przy wsparciu miejscowego (o zgrozo) grona pedagogicznego, opłacanego z kasy miejskiej hoduje Pan Kaleta. Źle? No źle!
Wystarczyła mi jedna wizyta we wspomnianej, pożal się Boże współczesnej i mała inwigilacja internetowa (tak Panie Doktorze, Internet miał Stasiek w telefonie. Ten z łóżka przy zlewie) ażeby potwierdziły się moje najgorsze przypuszczenia.
Niestety ale, galeryjka w Kołobrzegu to, nic innego jak prywata za publiczne pieniądze. Pan Dariusz, to istne kuriozum na mapie tego, co od kilu już dekad wydaje mi się, że sztuką nazywane być powinno. Niestety, ale Pan Dyrektor, to cudowne dziecko ZPAP-u w jego prowincjonalnym wydaniu, a tym samym osierocony osesek idei które się poprzez ten bubel wtranżalało nam do głów przez wiele dziesięcioleci.
 Zatem gwoli ścisłości: Pan Kaleta to, kształcony za PRL-u artycha, dla którego wyrazem wolności było odwoływanie się ( i nadal jest) do spuścizny "tradycyjnego języka". Nie mam nic do wspomnianego (cokolwiek on znaczy) ale, co było a nie jest… 
Powielanie nie wnosi niczego nowego, tak jak ordynarne narzucanie mniemanego realizmu, podszytego po prostu kiczowatym liryzmem. Wiemy już że, Pan Dyrektor nie ma większego problemu z warsztatem ale, z myśleniem chociażby o sztuce już tak. Szkoda tylko że, za publiczne pieniądze.
P.S. temat będę kontynuował. Pozdrawiam Pana Dyrektora.  



                              Przykład "sztuki współczesnej" z Kołobrzegu, 
                                              autor Dariusz Kaleta

  

                                                   tutaj to już zgłupiałem 


obrazy pochodzą z : http://darek.kaleta.prv.pl/, http://tadeo-art.pl/galeria/artysci/KALETA-Dariusz/1

Im back!!!

                                Fr. filmu "Tajne przez poufne " w reż. braci Coen

Oczywiście zawsze uważałem się za przystojniejszego od Johna Malkovitcha ale, sytuacja wydaje mi się tożsama z moją własną, więc zacznę  właśnie w ten sposób...